Wieczór literacki 30.10.2010

Kiedy Ryszard Kapuściński wyruszał w swoją pierwszą zagraniczną podróż, dostał w prezencie „Dzieje Herodota”. Dzieło starożytnego historyka towarzyszyło mu w wędrówkach po Indiach, Chinach, Azji Mniejszej i Afryce. W swojej książce sławny reporter opowiada o wielu fascynujących wydarzeniach politycznych i historycznych, których był naocznym świadkiem, zestawiając je z faktami opisywanymi przez Herodota. Zastanawia się, jak sposób podróżowania, przekazywania wiadomości i opisywania dziejów wpływa na rozumienie świata. I choć wydawać by się mogło, że od czasów Herodota w pracy reportera zmieniło się prawie wszystko, to jednak i współcześnie, mimo natłoku informacji z różnych części globu, trudno zrozumieć bieg historii. Dla tych, którzy chcą podjąć ten wysiłek, książka Ryszarda Kapuścińskiego jest wspaniałym przewodnikiem, przede wszystkim dlatego, że nie udziela gotowych odpowiedzi, a uczy stawiać mądre pytania.
Kapuściński wyrusza w swoje podróże ze wszystkimi wewnętrznymi granicami naraz, gotowy na spotkanie z granicami, które są na zewnątrz, i z wielkim pragnieniem ich pokonywania. Ze sobą ma tylko to, kim jest, oraz książkę – „Dzieje” Herodota. Kiedy napotyka Hindusów, natrafia na granicę języka, więc próbuje znieść tę granicę w sobie i uczy się angielskiego. I natrafia na kolejną granicę – uświadamia sobie, że angielski, którym zaczyna się posługiwać, to język zrozumiały dla garstki Hindusów. Kiedy przybywa do Chin, ta granica jest jeszcze wyraźniejsza. Jednak granice trzeba przecież pokonywać. Jak? Kto wie – może pisze o tym Herodot.
Kiedy Kapuściński podróżuje jako reporter po świecie, jest sam, zanurzony w obcej rzeczywistości językowej i kulturowej. Ma przy sobie jednego tylko sprzymierzeńca mówiącego jego językiem – polskie wydanie Herodota.



Popularne posty